sobota, 24 kwietnia 2010

polecamy


Dziennikarka Marzena Filipczak zdecydowała się na samotną wyprawę, choć miało być inaczej...
W ciągu sześciu miesięcy przejechała Indie, Malezję, Tajlandię, Kambodżę i Wietnam.
Wyruszyła z ogólnym planem, ale postawiła na spontaniczne działanie. Najważniejsze dla niej było poczuć klimat danego miejsca, a to najlepiej zrobić śpiąc w tanich hotelach, jedząc w lokalnych knajpkach lub na ulicy, chodząc bez celu w "plątaninie wąskich ulic azjatyckich miasteczek", podróżując autobusami, łodziami, furgonetkami...
Podróżniczka po prostu jechała sobie...
Książka nie jest przewodnikiem, raczej zbiorem listów pisanych do przyjaciół. Dokładnie omawia wszystkie zdarzenia te miłe, zaskakujące, zachwycające i te przykre, bo przecież kobiety w tych krajach są najłagodniej mówiąc traktowane "inaczej".
Kobieta biała, w podróży, sama, to było nie lada wyzwanie!
Ale, z tego co słyszałam, pani Marzena szykuje się do następnej wyprawy...
Autorka w bardzo ciekawy sposób opowiada o zwyczajach, tradycjach, spotkanych ludziach.
Podaje także wiele cennych praktycznych rad, których nie znajdzie się w przewodnikach.
Książkę czyta się wspaniale. W klimat wprowadza także duża ilość zdjęć jej autorstwa.


W ramach odchudzania bagażu zaraz po wylądowaniu wyrzuciłam krem z filtrem, bo wtedy wydawało mi się, że nie jest bardzo gorąco. Ale na Goa nieźle mnie przypiekło (...)
Byłam akurat na plaży popularnej wśród Hindusów, gdzie krem przeciwsłoneczny jest luksusem trudno dostępnym, tak jak w głębi Indii. W końcu udało mi się go znaleźć, ale kosztował 500 rupii, czyli równowartość dwóch luksusowych noclegów. Nawet bym go kupiła, ale nie miałam akurat tyle pieniędzy, tzn. miałam, ale w majtkach. To w przenośni - mam sprytna saszetkę zakładaną na udo, którą dodatkowo trzeba przywiązać do majtek, żeby nie spadła z nogi.



Marzena Filipczak
Jadę sobie.
Azja. Przewodnik dla podróżujących kobiet.

Wydawnictwo Poradnia K
Warszawa 2009
Oprawa: miękka
Stron: 261
Cena: 34,90

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz